Pisanie krótkich form prozatorskich sprawia mi ostatnio wiele radości. Nie jest to bynajmniej ucieczka od poezji, raczej przerwa na złapanie oddechu, przerwa, którą staram się wykorzystać bardzo kreatywnie. Proza w tak krótkiej formie, wymaga właściwie tylko dobrego pomysłu, reszta "pisze się sama", trzeba tylko popuścić wodze fantazji. W odróżnieniu od poezji, która wymaga ode mnie dyscypliny słownej, ciszy i samotności. Dzisiaj publikuję krótkie opowiadanie, z którym, mam nadzieję, może utożsamiać się wiele osób, odnajdując w jego bohaterach samych siebie. Nie jest to recepta na rozwiązywanie małżeńskich problemów, lecz próba pokazania, że "zimne kluski" (tak w mojej rodzinie nazywa się konflikty małżeńskie, inaczej ciche dni), jeżeli nie trwają zbyt długo, mogą stać się odskocznią od codziennej, małżeńskiej rutyny i fundamentem dla odkrywania siebie na nowo. Zapraszam do wysłuchania.
Waldemar Kostrzębski - Zimne kluski, czyta autor
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz