poniedziałek, 27 listopada 2017

Radio Flora w Hanowerze zaprasza na kolejną, nie tylko polonijną audycję "Gadu Gadu"

Zapraszam w najbliższą sobotę, 2 grudnia 2017 roku o godzinie 12.00, do wysłuchania audycji w języku polskim, emitowanej na antenie Radia Flora w Hanowerze. W audycji przygotowanej i prowadzonej przez jej autorkę Grażynę Kamień-Söffker, będzie można wysłuchać m.in. mojego felietonu o emigracji, w którym opowiem o zagrożeniach i sukcesach, o zyskach i stratach oraz o trudach i radościach wynikających z emigracji, który przygotowałem w związku z obchodzonym 18 grudnia każdego roku Międzynarodowym Dniem Migrantów.




Pod tym bezpośrednim linkiem znajduje się niemieckojęzyczna strona Radia Flora. Tam można wysłuchać tej audycji nas żywo w sobotę lub jako powtórkę w następujący po niej poniedziałek. Player znajduje się w prawym, górnym rogu strony.

czwartek, 23 listopada 2017

Minimalizm receptą na szczęście?

Książka Fumio Sasaki "Pożegnanie z nadmiarem: minimalizm japoński", którą przeczytałem jedynym tchem,  zaintrygowała mnie i pobudziła moją ciekawość. Fumio Sasaki to młody Japończyk, redaktor w jednym z dużych wydawnictw w Kioto, zestresowany, niepewny siebie, poszukujący szczęścia w konsumpcji, postanowił diametralnie zmienić swoje życie, wyrzucając ze swojego mieszkania wszystkie niepotrzebne rzeczy i ograniczając ich ilość do niezbędnego minimum. Autor stara się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego współcześni ludzie mierzą swoją wartość według rzeczy, które posiadają. Autor dzieli się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami, jak można przeprowadzić cały proces minimalizacji tak, aby nie wpaść z deszczu pod rynnę. Fascynująca lektura, ale przy całej mojej sympatii dla tego zjawiska (trendu, idei, sposobu na życie) uważam, że chyba nie jestem w stanie tak dalece zminimalizować mojego życia i stanu posiadania, aczkolwiek sam pomysł ograniczenia konsumpcji uważam za ważny i wcielam go w życie już od jakiegoś czasu. Mniej jest zawsze więcej, dotyczy to nie tylko rzeczy, które posiadamy, ale także słów, które wypowiadamy i czynności, które wykonujemy. Po lekturze tej książki doszedłem do jedynego, słusznego wniosku, że autor tej książki ma pełną rację, twierdząc, że na naszej drodze do szczęścia stoją wszystkie te rzeczy, których jeszcze nie posiadamy. Koniecznie i za wszelką cenę chcemy je zdobyć, a  gdy już je zdobędziemy, stwierdzamy po chwili, że te rzeczy szczęścia nam nie przyniosły i szukamy nowych, które już na pewno przyniosą nam to wymarzone szczęście. Powielamy to tak długo, aż w końcu stajemy się niewolnikami wszystkich tych rzeczy, które zebraliśmy, i rzeczy te zaczynają nami rządzić. Tym samym, tracimy bezpowrotnie naszą wolność, otoczeni rzeczami, które tylko pozornie są dla nas wartościowe, w rzeczywistości są one tylko symbolami, świadczącymi  o naszym statusie społecznym i stanie posiadania, ale nie mającymi nic wspólnego z naszym osobistym poczuciem szczęścia. Po zakończeniu lektury uświadomiłem sobie bardzo wyraźnie, że odwieczny konflikt, być albo mieć, jest rozwiązalny, ale wymaga od człowieka ogromnego wysiłku i samozaparcia w realizacji. Zachęcam do lektury tej książki, która może stać się dla każdego czytelnika źródłem nowych inspiracji życiowych.



sobota, 18 listopada 2017

Kto czyta dzisiaj poezję?

Z najnowszego raportu Biblioteki Narodowej wynika, iż zaledwie 13% Polaków czyta regularnie książki i prasę, tylko 10% przeczytało w ubiegłym roku więcej niż 7 książek, ale ponad 63% nie przeczytało ani jednej. Dane statystyczne, które potwierdzają bardzo niskie czytelnictwo w Polsce - notabene nieprzynoszące nikomu  chwały i utrzymujące się od kilku lat na podobnym niskim poziomie - stały się bazą dla moich dzisiejszych rozważań. W świetle tego raportu nie powinno nikogo dziwić, iż poezja przekształca się powoli ze sztuki elitarnej w sztukę marginalną. Wiersze, zwłaszcza te współczesne, czytane są wyłącznie przez nielicznych miłośników poezji i pracowników akademickich, zajmujących się zawodowo literaturą. Zatem pytanie "kto czyta dzisiaj poezję?" jest pytaniem zasadnym. Wydaje się, że na tę formę literatury, jaką jest poezja, nie ma już miejsca we współczesnym świecie, a na renesans poezji nie ma co liczyć. Trochę to dziwne, ponieważ poezja, ze swoją kondensacją myśli i znaczeń, wydaje się być bardzo adekwatna do dzisiejszych, niezwykle szybkich czasów. To symboliczne wręcz zagęszczenie słów, które tworzą sztukę poetycką, jest jednym z najstarszych osiągnięć kulturalnych cywilizacji. Wszystko wskazuje na to, że poezja nie ma już szans wyrwać się ze swojej niszy. Współczesna poezja jest zbyt trudna, zbyt nieprzenikniona i zbyt hermetyczna, i najwyraźniej nie zyskuje wiarygodności w społeczeństwie. Dlaczego ludzie tak rzadko interesują  się poezją? Dlaczego książka, jako nośnik nadal istotnych wartości uniwersalnych, nie potrafi odciągnąć społeczności internetowej od forów wirtualnych i przyciągnąć do księgarni i bibliotek? Na te pytania nie potrafię niestety odpowiedzieć. Faktem jest, że rynek wydawniczy jest bardzo trudny a małe, acz liczne, wydawnictwa nie mają ani siły przebicia, ani dużych pieniędzy, ani nie chcą podejmować finansowego ryzyka, związanego z publikacją dzieł poetyckich.  Być może jedyną szansą jest Internet, który pomaga dotrzeć do  nowych czytelników, ale tak po prawdzie, jeżeli ktoś chce się na poważnie zmierzyć z dziełem literackim, nie może pominąć książki, która jest nośnikiem tego dzieła.

Podsumowując, powiem tak: poezja jest bardzo szczególnym rodzajem sztuki, a wiersze szczególnie dobrze nadają się do wyrażania nastrojów i uczuć w sposób, który jest w innej formie prawie niemożliwy. To nieprawda, że wszystko zostało już powiedziane; poeta musi poszukiwać nowych form wypowiedzi i tematów, i opowiadać w taki sposób, w jaki nie zostało to jeszcze nigdy opowiedziane oraz powinien swoim wierszem oddziaływać na czytelnika tak, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie a której on czytelnik nie zauważył dotychczas tylko przez nieuwagę. Innymi słowy, talent poety polegać musi na postrzeganiu tego, co niezwykłe w zwykłym, a nie tylko w wyrażaniu zwykłego w niecodzienny sposób, bo dobry wiersz, to wiersz bezpretensjonalny, ale wyczerpujący, wielowarstwowy, ale nie arbitralny. I chociaż pokusa jest wielka, aby - wyolbrzymiając cały problem - z podniesionym palcem wskazującym odgrywać moralnego apostoła, to jednak ja oprę się tej pokusie, ponieważ uważam, że poezja musi się obronić sama,  niemniej zachęcam wszystkich do czytania poezji i szukania właśnie takich wierszy.



sobota, 11 listopada 2017

Mężczyźni i łzy

To, co wydaje się być nieograniczonym prawem kobiet, pozostaje dla mężczyzn tematem tabu, szczególnie w obecności innych ludzi. Silna płeć nie powinna pokazywać swojej słabej strony, to takie niemęskie i wstydliwe. Dla wielu mężczyzn łzy są mocno krępujące, co wykazały wielorakie studia. Ale dlaczego męskie łzy są takie wyjątkowe? Badania opinii publicznej wskazują, że kobiety płaczą średnio raz lub dwa razy w miesiącu a mężczyźni najwyżej dwa razy w roku, i to tylko w przypadkach bolesnych rozstań, innych ciężkich strat lub sportowych porażek. Natomiast kobiety płaczą także z gniewu lub przeciwnie, z błahej przyczyny np. bezsilności. Taki opór ze strony mężczyzn jest podyktowany bardzo wczesnym wychowaniem w rodzinie. Wielu badanych twierdziło, że już w dzieciństwie uczeni byli, że mężczyzna nie powinien pokazywać swoich uczuć. A dla większości mężczyzn po pięćdziesiątce obowiązują nadal mocno zakorzenione, stereotypowe powiedzonka typu "prawdziwi mężczyźni nie płaczą" czy "Indianie nie znają bólu", które pozostają ważne prawie do końca ich życia. Wielka szkoda, że takie postawy pokutują do dzisiaj, bo trzeba pamiętać, że płacz ma bardzo pozytywne własności. Eksperci twierdzą, że na skutek negatywnych emocji np. smutku, złości, zazdrości czy porażki uwalniają się w naszym organizmie pewne białka, które mogą wywoływać nawet stany chorobowe, jeżeli te sytuacje trwają zbyt długo. A przecież łzy mogą bardzo łatwo wypłukać te szkodliwe substancje z organizmu i uwolnić od napięć, przynajmniej częściowo.  Sam wzruszam się nader często przy różnych okazjach, szczególnie podczas pisania tekstów poetyckich, co ułatwia mi bardzo kreatywną pracę. Mam wrażenie, że moje łzy przenoszą mnie w inny wymiar, w inny czas, w inny świat. Wspominałem już kiedyś, że do pisania potrzebne mi są: samotność, bezwzględna cisza i wzruszenie, a łzy są w tym procesie niezwykle potrzebne, wręcz nieodzowne, jeżeli w grę wchodzą teksty mocno liryczne. Wyobraźnia podsuwa mi obrazy, raz smutne, raz wesołe a wilgotne oczy świadczą o stanie wzruszenia i gotowości do pisania. Zatem łzy są dla mnie środkiem transportu dla moich uczuć. Kto potrafi płakać, potrafi wyrazić łzami swoją złość lub radość, nieszczęście lub szczęście, rozpacz lub wzruszenie. Niestety, impuls do produkcji łez powstaje w centralnym systemie nerwowym i dlatego nasza podatność na te impulsy jest zależna od naszej wrodzonej wrażliwości i wyuczonej czy odwzorcowanej postawy. Podsumowując, powiem tak: kobiety są bardziej pragmatyczne od mężczyzn, pozwalają sobie na uzewnętrznianie swoich emocji, dlatego jest im łatwiej uporać się z wszelkimi emocjami oraz z rozładowaniem napięć. Płacz to bardzo ludzkie uczucie, które świadczy, że czujemy i jesteśmy wrażliwi. Nie tłummy zatem łez w sobie, pozwólmy im płynąć swobodnie.



sobota, 4 listopada 2017

Droga jest celem

W buddyjskiej filozofii Zen droga i cel stanowią jedną, nierozłączną całość. Innymi słowy, nie cel jest najważniejszy, lecz sama droga, bo to droga ma być naszym celem. Nie jestem człowiekiem, który chętnie rozdaje innym ludziom "dobre rady", dlatego nie będę nikogo namawiał do zainteresowania się tą filozofią. Zamiarem moim jest wskazanie wielkiego znaczenia tej mądrości i skutków, jakie niesie ze sobą jej właściwe zrozumienie. Aby właściwie zrozumieć, czym naprawdę jest życie i docenić je należycie, trzeba nauczyć się nim rozkoszować tak, aby w pełni doświadczyć cudu życia, z jego wszystkimi przyjemnościami i troskami. W zrozumieniu nie pomaga racjonalne myślenie - moim zdaniem tradycyjny sposób myślenia wręcz przeszkadza - ale wewnętrzna medytacja i pełna świadomość naszej jedności ze wszechświatem i wszystkim, co ten wszechświat stanowi. Poszukiwanie szczęścia należy rozpocząć do siebie, od zrozumienia swojej jaźni (przeważająca większość ludzi szuka szczęścia na zewnątrz, a nie w sobie). Droga jest celem - cóż oznacza to w praktyce? Osobiście uważam, że jak długo świadomie podążamy drogą do celu - ale tak, aby nigdy nie utracić tego celu z oczu -  tak długo przesuwamy horyzont o ten sam, kolejny krok do przodu. To droga stanowi nasze codzienne szczęście i radość, a nie wyznaczony cel, który jest w rzeczy samej naszym końcem. W końcu jednak kiedyś do niego dojdziemy, ale czerpiąc radość z banalnych czynności i sytuacji, przedłużamy tę drogę w naszej wyobraźni w nieskończoność.