czwartek, 4 stycznia 2018

Miłośnicy herbaty nie mają w Niemczech lekko

Miłośnicy kawy w Niemczech mogą z całą pewnością twierdzić, że mieszkają w kawowym raju. Kawa jest tutaj wszechobecna i do kupienia dosłownie wszędzie, nie bez znaczenia jest także ogromna różnorodność kawy na rynku, wiele sposobów jej parzenia i serwowania oraz przystępna cena. Kto chce się napić kawy na mieście, nie ma z tym żadnego problemu. Problem natomiast mają ludzie, namiętnie pijący herbatę. Herbata jest w Niemczech lekceważona i traktowana po macoszemu. Gastronomia niemiecka nie traktuje herbaty z należnym szacunkiem i podaje ją byle jak. Zamawianie herbaty w restauracjach niemieckich nie jest więc dobrym pomysłem. Oczywiście zdarzają się szczytne wyjątki i ciekawe lokale, gdzie podają doskonałą herbatę w doskonały sposób, ale te tylko potwierdzają regułę. Miłośnicy herbaty w Niemczech mają zatem do wyboru, przestawić się na kawę lub wyemigrować. Albo do Chin, albo do tego rejonu Niemiec, gdzie doskonale wiedzą, jak parzyć i podawać herbatę. Tym regionem jest Fryzja wschodnia (Ostfriesland), region położony w północno-zachodniej części Niemiec w kraju związkowym Dolnej Saksonii (Niedersachsen). Region ten składa się z powiatów Aurich, Leer i Wittmund, a także niezależnego miasta Emden. Fryzja wschodnia leży na wybrzeżu Morza Północnego i obejmuje nie tylko stały ląd ale także wschodniofryzyjskie wyspy (Ostfriesische Inseln) Borkum, Juist, Nordeney, Langeoog i Spiekeroog. Mieszkańcy tego regionu uważani są za małomównych, marudnych i prostolinijnych, ale  jeżeli chodzi o ilość wypijanej przez nich rocznie herbaty, to biją na głowę nie tylko mieszkańców innych krajów związkowych w Niemczech, ale także takie potęgi herbaciane jak Turcję, Afganistan, Libię czy Wielką Brytanię, gdzie herbata jest napojem narodowym. Spożycie herbaty we Fryzji wschodniej wynosi 300 litrów na głowę mieszkańca. To jest rekord światowy. Mieszkańcy Fryzji wschodniej piją herbatę według starej i dokładnie przestrzeganej tradycji. Ceremonia picia herbaty przedstawia się następująco: najpierw do filiżanki wkładany jest cukier kandyzowany (Kluntje), następnie wlewana jest świeżo zaparzona czarna herbata (schwarzer Tee), zwieńczeniem całego procesu jest łyżka śmietany (Wulkje). Herbaty tak podanej nie wolno w żadnym razie zamieszać - mieszanie świadczy o dyletantyzmie pijącego herbatę i jest źle widziane - najpierw delektujemy się chłodną śmietaną, następnie gorącą, aromatyczną i gorzką herbatą, na koniec słodkim, osadzonym na dnie filiżanki cukrowym syropem. Każdy uczestnik takiej ceremonii powinien wypić co najmniej trzy filiżanki tak podanej herbaty lub dowolnie więcej, nigdy mniej.
Spożycie herbaty w Niemczech wzrasta powoli z roku na rok (to jest fakt bardzo pocieszający), preferowana jest przede wszystkim herbata czarna, chociaż trzeba przyznać, że także herbata zielona zyskuje coraz więcej zwolenników. Herbata najczęściej spożywana jest tu zimą, latem nie ma zbyt wielu jej amatorów.
Ja osobiście bardzo lubię czarną herbatę, we wszystkich jej odmianach gatunkowych (stawiam na różnorodność smaków, aromatów i odcieni naparów), odpowiednio zaparzoną i podaną. Nie piję dużo, ale regularnie i w określonych porach. Ale muszę się publicznie przyznać, że moim najpierwszym napojem, rozpoczynającym każdy nowy dzień, jest mocna kawa z automatu, z odrobiną cukru i kroplą śmietany.
Gwoli ścisłości powinienem dodać, że w Niemczech nie brakuje sklepów (Teehaus), wyspecjalizowanych w sprzedaży herbat z całego świata i wszystkiego tego, co z herbatą jest związane, także ilość i oferta sklepów internetowych jest w tym temacie przeogromna, ale to czego brakuje - i na co ja się uskarżam -  to brak herbaciarni z prawdziwego zdarzenia, gdzie można w spokoju delektować się aromatem i smakiem doskonale zaparzonych herbat. Ale co kraj to obyczaj.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz