czwartek, 25 stycznia 2018

Protest

Jeszcze nigdy w historii ludzkości nie było na świecie tyle nienawiści, religijnych i etnicznych konfliktów, kryzysów, zatargów, zbrojnych ataków terrorystycznych, wojen, okupacji i zbrodni wobec ludzkości co w XXI wieku. Od kiedy istnieje ludzkość, zawsze były zatargi i wojny, ale nigdy w takim wymiarze co aktualnie. Mówi się, że mamy wojny, ponieważ różne są kultury i religie, i te muszą się wzajemnie zwalczać. To fakt niezaprzeczalny, ale tak naprawdę powody są inne; to władcy, przywódcy i dyktatorzy wypowiadają i prowadzą wojny, ponieważ chcą mieć więcej wpływów, więcej bogactwa, więcej zasobów naturalnych, więcej terenów do życia, więcej władzy. To nie świat zwariował, to zwariowali ludzie, którzy za nic mają demokrację i jej wartości. Najbardziej winne są fanatyczne religie i chore ideologie nacjonalistyczne lub ich połączenie w jeden chory system; mieszanka mocno wybuchowa i bardzo agresywna. Konsekwencją licznych konfliktów na świecie są, oprócz cierpienia milionów ludzi i śmierci setek tysięcy, także olbrzymie fale migracyjne. Miliony ludzi uciekają od wojen, cierpienia i śmierci, tym samym niewyobrażalnie obciążając kraje, które je przyjmują. Niemieckie elity polityczne przeforsowują prawo pobytu dla uciekinierów wbrew opinii własnego narodu, który jest aktualnie tylko w swojej mniejszości nastawiony pozytywnie do uciekinierów i szukających lepszego życia w Niemczech, co z kolei może sprowokować kolejny wewnętrzny  konflikt w Niemczech i powrót do nacjonalistycznych przekonań i zachowań. Ludzie w Europie, także w Niemczech, boją się arabskiej mentalności i mahometanizmu, nowej fali terroru i równoległego społeczeństwa, żyjącego według swoich praw i zasad, jednocześnie lekceważącego zasady współżycia i prawa społeczeństwa, które je przyjęło pod swój dach (przykładów takich zachowań jest aż nadto). Ale za postawy humanitarne i gotowość do pomocy trzeba zapłacić ogromną cenę. W tym miejscu muszę podkreślić olbrzymie obciążenie niemieckiego podatnika związane z masowym exodusem, które szacuje się łącznie na 30 do 50  miliardów Euro rocznie (tak naprawdę nikt nie wie, jak wysokie są to koszty, można je aktualnie tylko oszacować), co także jest powodem do niezadowolenia społecznego oraz licznych protestów miast i gmin niemieckich, które nie wytrzymując takiego finansowego obciążenia, wstrzymują inwestycje lokalne. Otwartość państwa niemieckiego i jego gotowość do pomocy kosztuje miliardy Euro i prowokuje głęboką polaryzację społeczeństwa, w efekcie podatny grunt dla nowych konfliktów i rozłamów społecznych.

Niemiecki Instytut Badania Konfliktów Międzynarodowych (Heidelberger Institut für Internationale Konfliktforschung) podał w swoim corocznym barometrze konfliktów (niem. Konfliktbarometer), że w 2016 roku na całym świecie wydarzyły się łącznie 402 konflikty, z czego 225 niezwykle ostre i gwałtowne (w tym także zbrojne). Są to dane szokujące i zatrważające. Czy ludzkość nie jest w stanie żyć w pokoju? Czy skazani jesteśmy na nieustające konflikty i wojny? Wygląda na to, że powszechny pokój na świecie i wśród wszystkich jego mieszkańców pozostanie do końca świata w sferze pobożnych życzeń! I coraz trudniej pozostać optymistą!




piątek, 19 stycznia 2018

Moje fascynacje muzyczne - Janis Joplin

75 lat temu, dokładnie 19 stycznia 1943 w Port Arthur w amerykańskim stanie Texas urodziła się Janis Joplin, pierwsza w historii kobieta-ikona bluesowej i rockowej sceny muzycznej oraz kultury hipisowskiej. Piosenkarka, której głos był tak niepowtarzalny, charakterystyczny, charyzmatyczny i od pierwszego tonu natychmiast rozpoznawalny, była w rzeczywistości kobietą niezwykle wrażliwą, niepewną siebie i łatwą do zranienia, co przełożyło się w pełni na jej postawę zewnętrzną wobec świata. Jej kariera rozpoczęła się 1966 roku, kiedy została przyjęta do grupy Big Brother And The Holding Company, z którą nagrała dwie płyty. Jej niesamowite koncerty na żywo, aż po utratę wszelkich sił, ryzykowna gra z alkoholem i ciężkimi narkotykami oraz rozwiązłość seksualna i dosyć brudny sposób mówienia, pełny przekleństw, przeszły już do historii, ale Janis Joplin, jej chrapliwy głos i niesamowite interpretacje, buntownicze i dramatyczne teksty jej piosenek żyją nadal, bo wielcy artyści są nieśmiertelni. Janis Joplin zmarła 4 października 1970 roku w wieku 27 lat po przedawkowaniu heroiny a jej prochy zostały rozrzucone gdzieś na Pacyfiku. Dzisiaj miałaby 75 lat.

Byłem nastolatkiem, kiedy w sierpniu 1969 roku po raz pierwszy usłyszałem o Janis Joplin. Wtedy słuchało się Radia Luxemburg i innych zachodnich rozgłośni radiowych i stamtąd dowiadywaliśmy się o muzycznych nowościach, w tym także o głośnym Festiwalu w Woodstock, kamieniu milowym wszelkich festiwali muzycznych i oczywiście o jego śpiewających i grających gwiazdach. Janis Joplin była już wtedy wielką gwiazdą, ale jej występ z grupą Kozmic Blues Band nie należał jednak do najlepszych w jej karierze muzycznej; była pod wpływem alkoholu, jej głos był słaby i załamywał się, niemniej występ na Woodstock przeszedł dumnie do historii. W moich muzycznych zbiorach posiadam kompletną  dyskografię Jenis Joplin, wszystkie albumy wydane za jej życia i te wydane pośmiertnie. Ta muzyka była odbierana przez pokolenie moich rodziców jako muzyczny hałas i chaos, dla mnie była zawsze poruszająca i autentyczna. Wydawałoby się, że muzyka rockowa i poezja to dwa nieporównywalne ze sobą światy, ale w rzeczywistości zarówno muzyka rockowa jak poezja mają ten sam wspólny cel: porwać, zaskoczyć, oczarować, rozładować emocje. Nic nie jest jednolite, ściśle określone i niezmienne: muzyka rockowa ma swoją poetycką stronę, ale także poezja ma swoje rockowe oblicze.


Foto John Byrne Cooke


Janis Joplin - legendarna piosenka "Mercedes-Benz", wykonana a cappella i zarejestrowana w Sunset Sound Studio w Los Angeles 1 października 1970 roku na trzy dni przed śmiercią Janis. Piosenka oskarżająca i zarzucająca społeczeństwu szukanie szczęścia w posiadaniu rzeczy i odnajdywaniu go w bezwartościowych symbolach statusu społecznego. Nawet po prawie 50 latach od jej nagrania, tekst tej piosenki pozostaje nadal bardzo aktualny.




środa, 17 stycznia 2018

Wypalanie traw

Pisanie wierszy miłosnych, w najszerszym tego słowa znaczeniu, począwszy od wierszy nastrojowo-sentymentalnych, poprzez wyznania miłosne, aż do śmiałych erotyków, jest zadaniem trudnym, ponieważ łatwo wpaść w pułapkę, zastawioną przez sam temat. Miłość jest odwiecznym i nieśmiertelnym tematem, który od starożytności inspiruje wszelkich twórców, wśród nich szczególnie poetów. Na ten temat zostało już tyle powiedziane i napisane, że trudno jest znaleźć nowy pomysł na taką formę i treść wiersza, aby odbiegał on od ogólnie przyjętego stylu i sposobu opowiadania o miłości. Miłość niespełniona, bolesna, odrzucona, niechciana była i chyba pozostanie na zawsze źródłem inspiracji poetyckiej, chociaż także w tym temacie łatwo wpaść w przesadę i płaczliwość. Natomiast o miłości spełnionej, dojrzałej, odwzajemnionej pisać jest najtrudniej. Moim zdaniem, nadal warto próbować pisać wiersze o miłości, poszukując takich form i sposobów wypowiedzi, które spełniając wymagania współczesnego języka, są równocześnie emocjonalne i ekspresyjne. Współczesny wiersz miłosny to wiersz powiedziany nie wprost; głębokich emocji i silnych wzruszeń należy doszukać się pomiędzy wersami. W tym właśnie tkwi cała magia i siła poezji, że czytelnik może sobie założyć okulary poety, popatrzeć na świat jego oczami i ze zdumieniem stwierdzić, że nagle rozpoznaje siebie samego w czytanym wierszu, a także swoje uczucia, pragnienia, przeżycia i doświadczenia. Dobra poezja sprawia, że po przeczytaniu wiersza czytelnik jest przekonany, że poeta czuje dokładnie tak jak on i tak trafnie opowiada, że on sam nigdy nie byłby w stanie tego lepiej opowiedzieć. Wiersze jednego poety rzadko przypominają wiersze innego, ponieważ obaj patrzą na świat przez zupełnie różne okulary. Ta sama reguła dotyczy czytelników; każdy inaczej odbiera przeczytany wiersz. Taka jest subiektywna natura poezji. Subiektywny sposób pisania to także subiektywne czytanie, które pozostawia tyle możliwości interpretacyjnych, że można w wierszach wyczytać wszystko to, co chce się w nich wyczytać lub potrafi wyczytać.

Waldemar Kostrzębski - Wypalanie traw, recytuje autor






wtorek, 9 stycznia 2018

Moje lektury - Jan Skaradziński - "Rysiek"

Książka Jana Skaradzińskiego "Rysiek" to drugie wydanie jedynej na rynku biografii Ryszarda Rydla, która ukazała się nakładem wydawnictwa muzycznego In Rock. Od pierwszego wydania książki minęło 15 lat, które autor intensywnie wykorzystał, aby dotrzeć do wielu świadków tamtych czasów i wydarzeń, przyjaciół, znajomych, sąsiadów, muzyków, którzy chętnie podzielili się swoimi wspomnieniami o Ryszardzie Riedlu, liderze kultowej grupy Dżem, człowiekiem nadzwyczajnym w swojej zwyczajności, charyzmatycznym i utalentowanym artystą, obdarzonym niepowtarzalnym i natychmiast rozpoznawalnym głosem. Jest to książka o wielkim artyście i ułomnym człowieku, który żył w swoim świecie i próbował zamienić hipisowską utopię w rzeczywistość. Jest to książka o życiu i śmierci artysty, który sam się zniszczył. Dla wszystkich fanów Ryśka Riedla i miłośników jego talentu, do których ja także należę, jest to lektura obowiązkowa i fascynująca zarazem, ponieważ już w trakcie czytania legenda Ryśka Riedla odżywa na nowo i w pełnym blasku.

Pierwszy raz o zespole Dżem i Ryśku Riedlu usłyszałem na początku lat 80., kiedy ukazał się ich pierwszy singiel "Paw", natomiast pierwszym albumem była kaseta "Zemsta nietoperzy", kupiona przeze mnie chyba w 1987 roku. To była kompletnie inna muzyka od tej, której słuchałem do tamtej pory. Pamiętam dokładnie, jak olbrzymie wrażenie zrobiła na mnie zawartość tej kasety: Koszmarna noc, Magazyn mód, Klosz, Boże daj dom, Uwierz Mirando, Uśmiech śmierci i Naiwne pytania słuchałem dzień w dzień i tak mi pozostało do dzisiaj. Posiadam w moich zbiorach tę historyczną już kasetę (można ją odtwarzać bez problemu) oraz wszystkie pozostałe albumy studyjne i koncertowe Dżemu, wydane na płytach CD. Słucham tej muzyki regularnie i bardzo chętnie, ale po przeczytaniu tej książki słucham już inaczej, mając przed oczami tego niepokornego artystę, genialnego i odważnego muzyka, który odważył się opowiedzieć w swoich piosenkach historię swojego życia, bo Rysiek opowiadał o sobie, o swoich fobiach, alkoholowych uzależnieniach, narkomanii i przeżytych kuracjach odwykowych, o swojej awersji do pracy fizycznej i niemożności porozumienia się z ojcem, ale przede wszystkim o swojej wielkiej miłości do muzyki.

"Ryśka Riedla brano powierzchownie za buntownika, tymczasem on od początku do końca pozostawał outsiderem - a to przecież nie to samo" to cytat z pierwszej strony tej książki, którą trzeba koniecznie przeczytać, bo jest to książka o ostatnim polskim hipisie. Zachęcam gorąco wszystkich do lektury tej książki, a autorowi Janowi Skaradzińskiemu dziękuję za rzetelną, dziennikarską robotę.




czwartek, 4 stycznia 2018

Miłośnicy herbaty nie mają w Niemczech lekko

Miłośnicy kawy w Niemczech mogą z całą pewnością twierdzić, że mieszkają w kawowym raju. Kawa jest tutaj wszechobecna i do kupienia dosłownie wszędzie, nie bez znaczenia jest także ogromna różnorodność kawy na rynku, wiele sposobów jej parzenia i serwowania oraz przystępna cena. Kto chce się napić kawy na mieście, nie ma z tym żadnego problemu. Problem natomiast mają ludzie, namiętnie pijący herbatę. Herbata jest w Niemczech lekceważona i traktowana po macoszemu. Gastronomia niemiecka nie traktuje herbaty z należnym szacunkiem i podaje ją byle jak. Zamawianie herbaty w restauracjach niemieckich nie jest więc dobrym pomysłem. Oczywiście zdarzają się szczytne wyjątki i ciekawe lokale, gdzie podają doskonałą herbatę w doskonały sposób, ale te tylko potwierdzają regułę. Miłośnicy herbaty w Niemczech mają zatem do wyboru, przestawić się na kawę lub wyemigrować. Albo do Chin, albo do tego rejonu Niemiec, gdzie doskonale wiedzą, jak parzyć i podawać herbatę. Tym regionem jest Fryzja wschodnia (Ostfriesland), region położony w północno-zachodniej części Niemiec w kraju związkowym Dolnej Saksonii (Niedersachsen). Region ten składa się z powiatów Aurich, Leer i Wittmund, a także niezależnego miasta Emden. Fryzja wschodnia leży na wybrzeżu Morza Północnego i obejmuje nie tylko stały ląd ale także wschodniofryzyjskie wyspy (Ostfriesische Inseln) Borkum, Juist, Nordeney, Langeoog i Spiekeroog. Mieszkańcy tego regionu uważani są za małomównych, marudnych i prostolinijnych, ale  jeżeli chodzi o ilość wypijanej przez nich rocznie herbaty, to biją na głowę nie tylko mieszkańców innych krajów związkowych w Niemczech, ale także takie potęgi herbaciane jak Turcję, Afganistan, Libię czy Wielką Brytanię, gdzie herbata jest napojem narodowym. Spożycie herbaty we Fryzji wschodniej wynosi 300 litrów na głowę mieszkańca. To jest rekord światowy. Mieszkańcy Fryzji wschodniej piją herbatę według starej i dokładnie przestrzeganej tradycji. Ceremonia picia herbaty przedstawia się następująco: najpierw do filiżanki wkładany jest cukier kandyzowany (Kluntje), następnie wlewana jest świeżo zaparzona czarna herbata (schwarzer Tee), zwieńczeniem całego procesu jest łyżka śmietany (Wulkje). Herbaty tak podanej nie wolno w żadnym razie zamieszać - mieszanie świadczy o dyletantyzmie pijącego herbatę i jest źle widziane - najpierw delektujemy się chłodną śmietaną, następnie gorącą, aromatyczną i gorzką herbatą, na koniec słodkim, osadzonym na dnie filiżanki cukrowym syropem. Każdy uczestnik takiej ceremonii powinien wypić co najmniej trzy filiżanki tak podanej herbaty lub dowolnie więcej, nigdy mniej.
Spożycie herbaty w Niemczech wzrasta powoli z roku na rok (to jest fakt bardzo pocieszający), preferowana jest przede wszystkim herbata czarna, chociaż trzeba przyznać, że także herbata zielona zyskuje coraz więcej zwolenników. Herbata najczęściej spożywana jest tu zimą, latem nie ma zbyt wielu jej amatorów.
Ja osobiście bardzo lubię czarną herbatę, we wszystkich jej odmianach gatunkowych (stawiam na różnorodność smaków, aromatów i odcieni naparów), odpowiednio zaparzoną i podaną. Nie piję dużo, ale regularnie i w określonych porach. Ale muszę się publicznie przyznać, że moim najpierwszym napojem, rozpoczynającym każdy nowy dzień, jest mocna kawa z automatu, z odrobiną cukru i kroplą śmietany.
Gwoli ścisłości powinienem dodać, że w Niemczech nie brakuje sklepów (Teehaus), wyspecjalizowanych w sprzedaży herbat z całego świata i wszystkiego tego, co z herbatą jest związane, także ilość i oferta sklepów internetowych jest w tym temacie przeogromna, ale to czego brakuje - i na co ja się uskarżam -  to brak herbaciarni z prawdziwego zdarzenia, gdzie można w spokoju delektować się aromatem i smakiem doskonale zaparzonych herbat. Ale co kraj to obyczaj.